„Szczery uśmiech dziecka…”
O znaczeniu pełnionej roli rodzica zastępczego dla dzieci tego potrzebujących oraz doświadczeniach praktyka w rozmowie opowiada Pani Joanna, pełniąca funkcję rodziny zastępczej od ponad 14 lat.
Redakcja: Pani Joanno, proszę opowiedzieć, jak by opisała Pani swoją rodzinę?
P.J.: W styczniu 2007 roku pod opiekę jako rodzina zastępcza przyjęliśmy pierwsze dziecko - pięcioletnią Anię. Anna ma teraz 19 lat i nadal jest z nami. Kolejne dziecko przyjęliśmy w 2015 roku, a od 2016 roku zostaliśmy zawodową rodziną zastępczą. W naszym domu gościliśmy już kilkoro dzieci. Jedne były z nami dłużej, inne krócej. Obecnie pod naszą opieką jest czwórka dzieci: Anna (19lat), Julia (14lat) i jej siostra Zosia (12 lat) oraz Jakub (5 lat). Bycie rodzicami zastępczymi jest ważną częścią naszego życia, pozwala nam pomagać dzieciom. Wszystkie dzieci, nawet gdy już nie są z nami, zostają w naszych sercach na zawsze.
Red.: Jak to się stało, że zostaliście Państwo rodziną zastępczą?
P.J.: Nie było nam dane bycie rodzicami biologicznymi. Oboje kochamy dzieci i lubimy z nimi przebywać. Zastanawialiśmy się, jak spożytkować nasze możliwości i predyspozycje. W dzieciństwie miałam kontakt z dziećmi, które wychowywały się w spokrewnionych rodzinach zastępczych , więc wiedziałam o takiej formie opieki nad dziećmi. Razem z mężem w 2005 roku podeszliśmy do szkolenia na rodzinę zastępczą, ale po dwóch spotkaniach zrezygnowaliśmy. Uważaliśmy, że nie damy rady. W 2006 roku trafiliśmy do pogotowia rodzinnego, gdzie odwiedzaliśmy znajome dzieci. Tam poznaliśmy sześciomiesięczną Zuzię i ze względu na nią podjęliśmy wyzwanie bycia rodziną zastępczą. Wtedy było dla nas niewyobrażalne porzucenie takiej małej istotki.
Red.: Co wspaniałego jest w byciu rodziną zastępczą?
P.J.: Szczery uśmiech dziecka… Możliwość obserwowania, jak otwiera się dziecko, gdy ma poczucie bezpieczeństwa, gdy wszystkie jego podstawowe potrzeby są zapewnione.
Red.: Sytuacje traumatyczne, jakich doświadczyło dziecko przyjęte pod opiekę rodziny zastępczej, wywołują w kandydatach na rodzinę zastępczą wiele obaw. Co powiedzielibyście Państwo takim osobom? Czy istnieje jakaś złota rada?
P.J.: Niestety, nie ma złotej rady. Przede wszystkim pamiętajmy, że nie jesteśmy sami. Można skorzystać z pomocy zespołu pieczy zastępczej, z doświadczenia innej rodziny zastępczej czy specjalisty. Dziecko po sytuacjach traumatycznych może przejawiać różne zachowania. Trzeba je obserwować i próbować zrozumieć skąd się biorą, dlaczego i co je wywołuje. Wtedy będziemy mogli pomóc dziecku. Po prostu trzeba mieć otwarty umysł i nie brać wszystkiego do siebie. To trudne, ale możliwe - wiem z doświadczenia.
Red.: Jakie stereotypy, według Pani, funkcjonują na temat rodzin zastępczych?
P.J.: Ludzie zakładają, że dzieciom w rodzinach zastępczych dzieje się krzywda ze strony opiekunów, oraz że rodzice zastępczy podejmują się opieki nad dziećmi dla pieniędzy.
Red.: Kandydaci na rodziny zastępcze często mają obawy związane z sytuacją, gdy będą musieli rozstać się z dzieckiem. Jak, Pani zdaniem, można złagodzić ból rozstania?
P.J.: Rozstania zawsze są trudne i trzeba pozwolić sobie na opłakanie ich i przeżycie smutku. Pamiętajmy też, że zrobiliśmy wszystko co najlepsze dla dziecka i to będzie procentować w jego życiu.
Red.: Jakie predyspozycje, według Państwa, powinny mieć osoby, które chciałyby być rodzicami zastępczymi?
P.J.: Przede wszystkim osoby, które lubią dzieci, osoby z otwartym umysłem, cierpliwe, kreatywne, nie bojące się wyzwań i chcące poszerzać wiedzę przez szkolenia i warsztaty dla dobra dzieci. Wszystkim rodzicom zastępczym polecam Akademię Świadomego Rodzica. To warsztaty i szkolenia, które pomagają poznać i zrozumieć siebie, dzięki czemu łatwiej nam zrozumieć dziecko i jego zachowania.
Red.: Dziękuję za rozmowę.
Materiał nadesłany przez PCPR w Oświęcimiu